Witajcie. Ostatnio pokusiłam się o zamówienie kilku pudełek kosmetycznych. Pierwsze, które do mnie dotarło to beGLOSSY. Strasznie byłam c...

0 Comments
Witajcie.
Ostatnio pokusiłam się o zamówienie kilku pudełek kosmetycznych. Pierwsze, które do mnie dotarło to beGLOSSY. Strasznie byłam ciekawa tak zachwalanych boxów a jak wspomniałam w pierwszym poście chciałabym "skosztować" każdego :).
Przyznam szczerze, że śledząc pudełka beglossy jakoś żadne mnie nie zachęciło ale postanowienie było, że raz spróbuję więc gdy tylko pojawiła się okazja to tak zrobiłam. Okazją nazwałam pudełko listopadowe Girl's Night Out by Zmalowana. Takie wypromowane było, że zapragnęłam je mieć. Początkowo miałam dylemat czy nie poczekać, aż będzie wiadomo co jest w środku, jednak stwierdziłam, że przecież to nie może być badziew - kierowałam się tym, że Zmalowana takie piękne ma makijaże.....

No ale od początku.
Problem zaczął się na początku - z płatnością. Trwało to kilka dni, aż założyłam nowe konto. W końcu się udało. Zamówienie miało przyjść 18stego... a przyszło później o kilka dni. No ale to nie jest jakiś wielki problem. Po prostu się tak już nastawiłam i ogarnęłam aby ktoś w tym dniu był w domu. Jednak ciekawość wygrała i spojrzałam w necie co znajdzie się w pudełku. I dobrze zrobiłam, bo do czasu gdy pudełko przyszło mój żal już zmalał. Przyjęłam do wiadomości to, co w nim zastanę... I w końcu przyszło.

 

Taki oto kartonik. 
 Niestety wzorki to tylko papierowa nakładka. A szkoda, bo ładnie się prezentowało. 


Sam kartonik jest bardzo dobrze wykonany. Twardy. Na pewno się przyda.
No ale popatrzmy dalej.


Na pierwszy ogień - magazyn beGLOSSY w którym opisane są kosmetyki z boxu i uzasadnione dlaczego Zmalowana wybrała akurat takie produkty.


 Dalej mamy ładnie zapakowany box - jak prezencik - elegancko. 
No i w sumie na tym skończyła się cała radość. Później było już tylko gorzej.
Gorzej - bo ukazała mi się zawartość. Co prawda byłam nastawiona na to co dostanę, jednak na zdjęciach to wszystko wyglądało trochę inaczej - na większe.


Dwa najfajniejsze produkty były ukazane wcześniej i na tej podstawie stwierdziłam, że reszta może być już tylko lepsza. Jakże się myliłam. Czuję się oszukana. I zażenowana...


Fakt - na stronie "o nas" jest napisane, że box zawiera 5 lub więcej MINI produktów a jakby nie patrzeć w tym są dwa produkty pełnowymiarowe... więc reszta błacha, no ale jednak. 


 SKŁAD PUDEŁKA:
*Body Boom - peeling kawowy/ mango (miniatura 30g - ok.10 zł.)
*Yves Rocher - Sensitive Vegetal - łagodzący płyn micelarny 2 w 1 (miniatura 50ml - ok.8zł.)
*Yves Rocher - Sensitive Vegetal - krem nawilżająco łagodzący (miniatura 10ml - ok.8zł.)
*Manna Kadar Cosmetics - Radiance Split Pan Bronzer and Highlighter Duo (lub cień) (produkt pełnowymiarowy 3g - ok.80zł.)
*Golden Rose Sheer Shine - połyskująca pomadka SPF25 - kolor 32 (produkt pełnowymiarowy 3g - ok.14,50zł.)
*Smart Custom – Repair Eye Treatment marki Clinique (próbka kremu)
*Magazyn beGlossy

Naprawdę nie mam pojęcia, czym kierowała się Zmalowana przy wyborze tych kosmetyków. Szukam jedynie wytłumaczenia w tym, że zostały jej po chamsku wciśnięte. Nie dowierzam, że dała się na to nagadać. Moim zdaniem, przez to pudełko strasznie straciła na "wizerunku". 

To na co się pokusiłam, okazało się fatamorganą. Zadowolona najbardziej jestem z peelingu - trafiło mi się mango którego nie lubię i to chyba najgorszy spośród wszystkich no ale nie wymyślając sobie sam peeling jest ok. Inne rzeczy z którymi wiązałam nadzieję - no cóż... Ale to w kolejnych postach opiszę dane produkty aby ocena była obiektywna.


Dobranoc
~kalisi



You may also like

Brak komentarzy: